niedziela, 13 lipca 2014

W krainie żubra

Zaplanowałem na dziś prawie pół tysiąca kilometrów, dlatego budzik ustawiłem na piątą. Po krótkiej walce ogarniającą sennością, szybkim śniadaniu i kawie, wreszcie znajduję się na drodze. Niby jest czerwiec, ale założyłem cieplejsze rękawice i membranę pod kurtkę. Ranek jest dość chłodny. Bocznymi drogami kieruję się w stronę wschodu. Punktem docelowym jest miejscowość Jałówka, w której znajdują się ruiny kościoła św. Antoniego Padewskiego, zniszczonego w 1944 roku przez wycofujących się Niemców. 
Początek trasy znam dość dobrze, bo niejednokrotnie przemierzałem ten szlak. W miejscowości Paplin wjeżdżam na drogę krajową 62, by za kilka kilometrów opuścić ją zagłębiając się w pola i lasy.


Trasa składa się z różnych kategorii dróg. Staram się omijać krajówki, a korzystać z bocznych asfaltów, szutrów, ale również polnych ścieżek. W związku z tym nabijam więcej kilometrów, jadę wolniej, ale w zamian cieszę oko ciekawymi widokami. Udaje mi się wypatrzeć kilka obiektów, których nie zauważyłbym mknąc głównymi arteriami.



W miejscowości Korczew zatrzymuję się na zwiedzenie pałacu. Co prawda tego punktu nie ma w moich planach, ale między innymi na tym polega wycieczka - zatrzymywać się w ciekawych miejscach. Początki budowli sięgają 1734 roku. Pierwsza wersja powstała w stylu barokowym, by w XIX wieku po przebudowie nabrać cech neogotyckich. Kolejna zmiana miała miejsce w okresie międzywojennym, gdy pałac został odbudowany po zniszczeniach dokonanych przez ustępujące wojska rosyjskie. Odbudowę zakończono w 1939 roku. Niestety, budynek w czasie II wojny ponownie został naruszony, choć największe zniszczenia dokonały się po 1945 roku, kiedy to pałac znalazł się w rękach państwa. A jak powszechnie wiadomo, jak coś jest wszystkich, to jest niczyje. W budynku znajdował się między innymi sklep, magazyn nawozów sztucznych, czy mieszkania. Na szczęście w latach 90-tych XX wieku, "Perła Podlasia" wróciła do rąk spadkobierców, którzy rozpoczęli odbudowę. Dzięki temu, dziś część pałacu udostępniona jest do zwiedzania. Więcej informacji można znaleźć na stronie www.korczew-palac.pl.
Zwiedzanie pałacu kosztuje 5 zł. W tej chwili odbywa się tam m.in. wystawa Przyrodniczo-Łowiecka Koła Łowieckiego "Las". 


















Po kilkudziesięciu minutach ruszam w dalszą drogę. Powoli zaczynam rozglądać się za stacją benzynową, ale jak się okazuje, zatankowanie nie jest proste. Co prawda trochę w tym mojej winy, bo powinienem mieć przy sobie nieco gotówki. Z drugiej jednak strony, kto mógł przypuszczać, że w dzisiejszych czasach są jeszcze miejsca, gdzie nie można zapłacić kartą. Ok, dam uśmieszek, bo ostatnie zdanie wyszło trochę bucowato;) Takie są również uroki jazdy bocznymi drogami. Próżno tutaj szukać wielkich stacji benzynowych. Na szczęście to nie jest miejsce dla nich. 
W międzyczasie trafiam do miejscowości Rogacze, gdzie znajduje się cerkiew z 1. połowy XIX wieku. 



Następnie robię krótki odpoczynek nad zalewem Repczyce utworzonym na rzece Nurzec.



W pobliskiej miejscowości udaje mi się zatankować, po czym zagłębiam się w dzikość tych stron. Koło kieruję na miejscowość Topiło, do której docieram po około godzinie jazdy przez białowieskie lasy. Klimat jest niesamowity, ruch znikomy. Można delektować się podróżą. 
Za Wikipedią: Topiło położone jest w kompleksie leśnym Puszczy Białowieskiej nad sztucznym zbiornikiem wodnym o tej samej nazwie, na rzece Perebel. Bogactwo flory i fauny tego akwenu sprawiają wrażenie naturalnego jeziora w środku puszczy. Przez środek przecina go grobla, po której biegnie tor kolejki wąskotorowej. 27 maja 1945 roku w Topile-Majdanie (na tzw. "czternastym") miało miejsce starcie partyzantów szwadronu pod dowództwem Zygmunta Błażejewicza "Zygmunta" z 5 Wileńskiej Brygady AK z obławą NKWD, w trakcie której zginęli "Julek" i "Jastrząb". W miejscowości znajduje się mogiła poległych.
Od siebie dodam, że jest to bardzo urokliwe miejsce. 








  








Z Topiła udaję się w stronę "podlaskiego trójmiasta". Spędzam dobrą godzinę na jeździe leśnymi duktami. Chwilami mam wątpliwości, czy na pewno mogę tam być, jednak nie skręcam w ścieżki, gdzie jest zakaz wjazdu, więc chyba działam legalnie. 






Przejeżdżam przez Budy, Teremiski i Pogorzelce, by znaleźć się w Białowieży. Byłem tutaj w zeszłym roku, ale właściwie tylko na nocleg. Teraz jest okazja trochę pozwiedzać.


Odwiedzam miejsce pamięci, gdzie hitlerowski najeźdźca w latach 1941- 43 zamordował prawie pół tysiąca miejscowej ludności.



Pomnik w miejscu straceń przed cerkwią w Białowieży, który upamiętnia miejsce publicznych, masowych egzekucji w latach 1942-43, podczas których hitlerowcy wieszali swoje ofiary na drzewach rosnących w pobliżu świątyni.


Cerkiew w Białowieży.




Restauracja Carska. Na lokal został zaadoptowany zabytkowy budynek dworca kolejowego "Białowieża Towarowa". Data jego budowy przypada na rok 1903. Stojąca obok dworca wieżą ciśnień, to dziś apartamenty do wynajęcia, a do gotowego do odjazdu parowozu doczepione są wagony, które przenoszą nas do carskich salonek.








Kolejne miejsce pamięci, których jest tutaj cała masa. Wojna odcisnęła na tym rejonie ogromne piętno.




Po krótkim spacerze po miejscowym parku, decyduję się na powrót. Godzina jest dość późna, a przede mną prawie 200 kilometrów do domu. Z tego względu odpuszczam punkt docelowy dzisiejszej wycieczki. Ruiny w Jałówce będą musiały poczekać na inną okazję. Nie oznacza to jednak końca zwiedzania. Zatrzymuję się jeszcze przy kilku obiektach, m. in. w Nowym Berezowie,





Czyżach,


Bielski Podlaskim,

 Augustowie Kolonia.

A do domu prowadzi mnie polska droga 66.


W domu melduję się około godziny 21. Padam ze zmęczenia, ale jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ wypad udał się w 100%. Zaciekawiła mnie okolica Białowieży. Myślę, że niebawem powrócę w tamte rejony, ale bardziej się do tego przygotuję. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz