czwartek, 11 czerwca 2020

Pożegnanie KLE 500

Nowy sezon rozpoczęty. Z drobnym poślizgiem przez panującą pandemię, ale udało się wyjechać na drogę. Pierwsza przejażdżka Kawasaki KLE 500. No i właściwie ostatnia, ponieważ w na początku maja Klekot zmienił dom i od kliku tygodni mieszka w województwie podlaskim. Podobno dobrze mu tam. Moto będę wspominał z sentymentem. Trochę kilometrów nakręciliśmy. Najbardziej do gustu przypadła mi uniwersalność tego motocykla. Pojedzie i po szosie, i po polnej czy leśnej drodze, i w mieście da radę. Pojazd na pewno wart uwagi. Z czasem jednak chciałem zasmakować czegoś nowszego, stąd zmiana.


I jeszcze ostatnie, szybkie mycie. Choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to ostatnie:)


Czy zatęsknię za KLE? Na pewno będzie go brakowało podczas włóczenia się wśród pól, drogami szutrowymi, leśnymi duktami itp. Jednak na Suzuki DL to nie to samo. Choć coraz bardziej skłaniam się do opcji lżejszego moto z mniejszą pojemnością.  Może jako drugie? Zobaczymy, bo różne rzeczy chodzą po głowie. Po dłuższej przerwie, podczas której jeździłem DL, gdy wsiadłem na KLE zaskoczyła mnie poręczność i zwrotność motka. Co więc byłoby na sprzęcie 20-30 kg lżejszym?

W trasie jednak DL jest znacznie wygodniejszy, żwawszy, po prostu lepszy. Jednak czy wypada porównywać oba motocykle? Raczej mija się to z celem, bo to jednak inny segment (mimo, że pozycja kierowcy podobna). KLE na pewno mogę polecić z czystym sumieniem.

Kilka wspominkowych fotek. Mogły się już gdzieś przez blog przewinąć. I na końcu niespodzianka. Tęskno było podczas kwarantanny:)