sobota, 26 lipca 2014

Mazowieckie dworki, Sanktuarium i coś jeszcze

Wcale nie trzeba robić dziesiątek czy setek kilometrów, żeby zobaczyć coś ciekawego. Wystarczy się rozejrzeć wokół. W myśl tej zasady zaplanowałem kolejny wypad. Zajrzałem na strony pobliskich gmin, wypisałem kilka ciekawych punktów, wyznaczyłem trasę i ruszyłem. 
Pierwszy przystanek zrobiłem przy Pałacu w Łochowie, w którego wnętrzach mieści się teraz Centrum Konferencyjno-wypoczynkowe. Początki budowli sięgają 1830 roku. Podobnie jak w przypadku zabytku w Korczewie, również i dzieje tego miejsca miały się różnie. Przechodziło ono przez ręce znamienitych polskich rodów arystokratycznych: Hornowskich, Downarowiczów, Zamoyskich i Kurnatowskich, by w pewnym momencie służyć miejscowej ludności jako m.in. świetlica czy poczta. Na szczęście dla historii, w latach 2004-2008 Pałac został odbudowany i odrestaurowany.








W pobliskiej Kamionnej zatrzymuję się przy Obelisku czczącym pamięć marszałku Józefa Piłsudskiego.


Następnie oglądam kościół neogotycki przy parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP. 






Ciekawostka z drzwi świątyni:


A kolejną ciekawostką, tym razem rodem z Pudelka czy innego SE jest to, że w kościele w Kamionnej przysięgę małżeńską składał nasz napastnik strzelający gole dla reprezentacji Niemiec, Łukasz Podolski. Impreza weselna odbyła się we wspomnianym wyżej Pałacu w Łochowie.

Z drogi wypatruję jeszcze ruiny po dworku, a następnie kieruję swe kroki w stronę miejscowości Baczki, gdzie mam nadzieję zobaczyć dwór w nieco lepszym stanie.


Niestety, mimo uważnego rozglądania się na boki i zrobieniu kilkudziesięciu kilometrów, nie udaje mi się odnaleźć celu. Znalazłem za to inne, ciekawe obiekty - m.in. dość niekonwencjonalny, jak na prywatny, środek transportu:


Szwędając się spacerowym tempem podziwiam uroki mazowieckiej wsi.

Nad Liwcem




Pod Baczkami. Co prawda, dworu nie znalazłem, ale ten widok mi to wynagrodził.





Po zatankowaniu i przejechaniu przez Łochów natrafiam na reklamę warsztatu samochodowego,


a później zza płotu oglądam kolejny dwór, tym razem w Pogorzelcu.




Następnie wybudowany w 1904 roku, dzięki Ignacemu Paderewskiemu, pałacyk w miejscowości Kaliska, który od początku swego istnienia przeznaczony był na działalność oświatowo-wychowawczą i opiekuńczą. Dziś mieści się w nim Dom Dziecka.



I tak drogi zaprowadziły mnie do Loretto. Nazwa miejscowości dobrze napisana, przez dwa "t", bo nie chodzi o włoskie miasteczko, ale o okolice Kamieńczyka. Mieści się tutaj Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej, którego początki sięgają 1928 roku. Robię krótką przerwę przed dalszą drogą i wyciszam się na ławce przy kapliczce. Bardzo spokojne miejsce, choć zapewne dobrze trafiłem, bo było mało ludzi.











Kolejnym punktem na mojej liście jest Kamieńczyk. W sumie wcześniej nie wiedziałem nic o tej wsi, ale coś mnie tu ciągnęło. Przejeżdżałem w okolicach wiele razy, aż w końcu postanowiłem zajrzeć. Nie wiem, może to nazwa?
Historia miejscowości sięga ok. XIV wieku i jest dość bogata,m.in. przez ponad 400 lat nadane jej były prawa miejskie, które odebrano w 1869 roku w skutek represji po Powstaniu Styczniowym. 
W dzisiejszych czasach, dzięki atrakcyjnemu położeniu opodal ujścia rzeki Liwiec do Bugu, Kamieńczyk i okolice są ciekawą propozycją na wypoczynek. Na mnie wieś zrobiła bardzo pozytywne wrażenie. Rynek i okolice są zadbane. Niesamowity klimat robią drewniane, stare domy.




Pomnik flisaka


Dom Pamięci Prymasa Tysiąclecia. Kamieńczyk był parafią rodziców Stefana Wyszyńskiego.



Ulica opodal rynku.


Kościół, którego początki sięgają 1896 roku.




Pomnik na miejscowym cmentarzu poświęcony pamięci żołnierzom Wojska Polskiego, którzy oddali swoje życie w obronie Kamieńczyka przed hitlerowskim najeźdźcą.





W okolicach pory obiadowej mój wzrok przykuła znajoma nazwa. Poczułem się, jakbym nagle teleportował się na ul. Tunelową w Warszawie. Ale nie, w Kamieńczyku też jest bajkerska knajpa "Dwa koła". Grzechem byłoby nie wejść. Co prawda, regionalnego placka z menu nie było w ofercie w tym dniu, ale i tak było całkiem sympatycznie. Miły akcent na koniec wycieczki.





Z Kamieńczyka udałem się w stronę domu. Przejechałem jeszcze przez typowo turystyczne miejscowości, jak Urle czy Iły i po kilkudziesięciu minutach dotarłem do celu. Dzisiejszy dzień udowodnił mi, że wystarczy trochę poszperać w necie, aby znaleźć kilkanaście punktów, z których można zrobić ciekawy wypad, na który złoży się trochę przyrody, historii i niewiele ponad 100 kilometrów.

wszystkie zdjęcia