poniedziałek, 14 sierpnia 2017

W odwiedzinach u imiennika

Korzystając z wolnej majowej soboty, wybraliśmy się z kumplem rzucić okiem na osławiony pomnik przyrody, Dąb Bartek. Byłem w tym miejscu lata temu z wycieczką szkolną. Zastanawiałem się, jak wypadnie konfrontacja po latach. Dla Norberta była to możliwość przetestowania nowego nabytku w dłużej trasie. Chyba jest zadowolony, choć coś tam marudził o braku owiewki.


Po drodze zatrzymujemy się pod Studziankami Pancernymi, gdzie spędzamy chwilę w miejscu upamiętniającym bitwę z 1944 roku. 






Następnie kierujemy koła na Szydłowiec, gdzie robimy krótki spacer po parku okalającym Zamek Szydłowieckich i Radziwiłów, którego budowa rozpoczęła się w 1470 roku. Do połowy XIX wieku dużo się tu działo. Z czasem budowla została zapomniana i powoli popadała w ruinę. Na szczęście w latach 60-tych XX wieku zaopiekowano się kompleksem, który został odbudowany i może dziś cieszyć oko turystów.






W związku z budową trasy szybkiego ruchu i wyznaczonymi objazdami, wg mnie niezbyt dobrze oznakowanymi (ale co ja tam wiem, z moją orientacją w terenie), tracimy dość dużo czasu z i tak krótkiego już dnia. Kilka punktów z programu musimy wykreślić, aby osiągnąć główny cel naszej wycieczki.



W Samsonowie oglądamy ruiny wielkiego pieca hutniczego.



Wreszcie docieramy do głównego punktu wypadu. Nie spodziewałem się, że obiekt stoi przy samej ulicy. Z czeluści pamięci wydobywałem obraz zgoła inny. Kojarzyłem, że z autokaru do Drzewa szliśmy jakąś łąką czy coś. No cóż, być może kierowca zaparkował wtedy na samym końcu parkingu. Faktem jest, że jedyną rzeczą jaką pamiętałem z dzieciństwa było samo zdarzenie, że kiedyś tu byłem. Miejsca nie poznałem. 








Po krótkiej wizycie u mojego imiennika, kierujemy się w stronę domu. Jeszcze tylko przerwa na posiłek w Radomiu i szybki przelot trasą. Ogólnie wycieczka dość szybka. Szkoda trochę straconego czasu na objazdach, bo można było zwiedzić więcej atrakcji.
A samo Drzewo? Hmm, mam mieszane uczucia. Odbieram to jako takie trochę na siłę "trzymanie Pana Bartka przy życiu". Jednak jeśli ktoś nie był, to polecam odwiedzić i zobaczyć samemu, choć raczej jednokrotnie.